poniedziałek, 18 stycznia 2010

Endorfiny i Freddie Mercury


Od momentu kiedy John Hughes i Hans Kosterlitz opublikowali wyniki swoich badań, wiadomo,że za tzw. stany euforyczne w życiu człowieka odpowiadają hormony zwane endorfinami. Jest ich kilkanaście i są produkowane przez mózg i rdzeń kręgowy. Endorfiny działają jak morfina, osłabiają odczuwanie bólu i wprawiają w błogostan (sic!).

Nie chce się wierzyć, że za te chwile, kiedy jest nam tak dobrze odpowiadają substancje chemiczne, prawda? Wszyscy szukają w rożnych miejscach i na różne sposoby spełnienia i szczęścia. Seks, miłość, pieniądze, sztuka, rodzina, sukces, adrenalina i jeszcze wiele innych spraw to sposoby aby czuć się w życiu dobrze. Kiedy to funkcjonuje teoretycznie powinno być ok. i hormony szczęścia powinny wydzielać się obficie. A jednak czasami tak się nie dzieje... .

W czasie gdy jeszcze pracowałem w „Gazecie Wyborczej” (czyli bardzo dawno temu), zdarzyło mi się służbowo rozmawiać z pewnym mężczyzną. Nie wiem czemu ale rozmowa potoczyła się w kierunku osobistych zwierzeń. Bardzo szybko zdałem sobie sprawę, że mam do czynienia z osobą skrajnie nieszczęśliwą, która wcale tego nie kryła. Kiedy zapytałem o to czego brakuje w życiu okazało się, że teoretycznie niczego konkretnego.

Mój rozmówca był dobrze radzącym sobie przedsiębiorcą, kilka przyzwoicie funkcjonujących small-biznesów, dwa domy i apartament w centrum Opola, a jego pasja życiowa to udział w wyścigach samochodowych. Teoretycznie nieźle, a jednak czegoś brakowało. Zagadnięty o sprawy duchowe, grzecznie ale zdecydowanie stwierdził, że to go nie interesuje. No właśnie, a może jednak powinno?

„Stworzyłeś nas bowiem jako skierowanych ku Tobie.
I niespokojne jest serce nasze, dopóki w Tobie nie spocznie”.


Augustyn z Hippony – „Confessiones”. (397-401 n.e.)

To jedno z najsłynniejszych zdań książki, o której Zygmunt Kubiak napisał, że jest jedną z najcenniejszych jakie przechowuje nasza cywilizacja. Trawestowane wielokrotnie, wyrażane na wiele sposobów mówi o tym, że czujemy się nie spełnieni do momentu spotkania z Bogiem w życiu.

Czy to prawda? Czy prawdą jest, że aby naprawdę „się nażyć” życiem, potrzebny do kompletu jest Bóg? Augustyn wiedział o czym mówi, bujne życie erotyczne, fascynacja literaturą klasyczną, przynależność do sekty manichejczyków, to jego nieudane sposoby zaspokojenia głodu życia. Nadania mu sensu i poczucia celowości.

Każdy z nas ma swoje sposoby: rozrywka, sport, podróże to nasze recepty na życie. I mam wrażenie, że czasem są tylko próbą zakrzyczenia ogromnej pustki, wypełniającej nas w środku. Freddie Mercury w swoim wielkim wyśpiewanym epitafium „Show must go on” zapytał: „what are we living for (…) does anybody know what we are looking for...” (po co żyjemy (..) i czy ktoś wie czego szukamy).

Twórcy Wielkiego Zderzacza Hadronów w CERN pod Genewą, poszukują tzw. boskiej cząstki odpowiedzialnej za zaistnienie wszechświata. Odnalezienie jej ma „wyjaśnić wszystko”. I mam wrażenie, że podobnie jest w życiu człowieka. Szukamy boskiej cząstki, która wyjaśni nam wszystko o naszym życiu. Powiedziałbym, że nie sposób cieszyć się wszystkim co mamy do dyspozycji, naszymi miłościami, przyjaźniami, naszymi domami i pracami do wykonania tak długo dopóki Bóg nie jest naszym Bogiem. Tylko z nim wszystko smakuje w pełni.

Jesteśmy czasami znużeni poszukiwaniami sensu, zmęczeni życiem. Gonieniem od jednego zajęcia do drugiego, aby zachłysnąć się czymś na chwilę i zapomnieć po chwili. I nasze serce jest ciągle jak pisze Augustyn niespokojne. Jezus mówi :

Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie.

Ew. Mateusza 11:28

1 komentarz:

  1. A mnie się tam podoba, że Bóg zna się tak dobrze na chemii, że umie dać mi szczęście.

    OdpowiedzUsuń