środa, 22 września 2010

Hucpa, uczucia ambiwalentne i monarchia.

Nie wiem czy ktokolwiek w naszym kraju, nie jest zmęczony tematem krzyża. Hucpa mająca miejsce na Nowym Świecie skutecznie zniechęca przeciętnych Polaków do tematu wiary. Od jakiegoś czasu doświadczam stanu totalnego rozdwojenia emocji w sprawie krzyża. Jest to tzw. stan uczuć ambiwalentnych i kocham i nienawidzę w tym samym czasie.

Nienawidzę. Nienawidzę kiedy używa się religii aby zyskać znaczenie polityczne i takież same korzyści. Nienawidzę kiedy coś co miało przynieść pojednanie między ludźmi i Bogiem używa się cynicznie aby dzielić ludzi. Nikt więcej nie uczynił szkody sprawie Krzyża w Polsce niż obrońcy „krzyża”. Podobnie postrzegam marsz intronizacyjny Chrystusa Królem Polski.
Bp Pieronek w ostrych słowach krytykuje tę inicjatywę, nazywając ją „wybrykiem ludzi nienormalnych”. Biskup wypowiedział głośno słowa, które wielu Polaków myśli „po cichu”. Sięgnijmy na chwilę do Biblii i tego co sam Jezus mówił o swojej władzy. 

Jan. 18:36
 Odpowiedział Jezus: Królestwo moje nie jest z tego świata. Te słowa jednoznacznie pokazują że to czego domagają się nasi nadgorliwi rodacy jest w istocie ich radosną twórczością, której w istocie nikt nie potrzebuje. Jedyne panowanie jakie jest akceptowalne to dobrowolne uznanie Go swoim Panem indywidualnie przez każdego człowieka a nie wygłupianie się z żądaniem ustawy sejmowej. Chyba Bp Pieronek miał rację. 

Wracając do krzyża. Z jednej strony zaczynam się wstydzić „sprawy krzyża” a z drugiej moje życie zostało zmienione przez krzyż Jezusa. To na nim został zastępczo zamordowany za moje grzechy mesjasz. Wiara w to odmieniła moje życie. Od dobrych kilkunastu lat jestem innym człowiekiem. Ale to nie symbole nas rewolucjonizują ale to co Bóg wkłada do naszego życia przez swoje słowo. A krzyż jest esencją naszego zbawienia.

1 Kor. 1:18 Albowiem mowa o krzyżu jest głupstwem dla tych, którzy giną, natomiast dla nas, którzy dostępujemy zbawienia, jest mocą Bożą.

Dlatego powiedziałem sobie że z powodu zachowania jakichś ludzi, nie będę się wstydził krzyża ale będę nim chlubił. Pozdrawiam innych rozedrganych emocjonalnie ;-)

czwartek, 9 września 2010

Uwielbiam prezenty!



Chyba każdy to lubi. Począwszy od wieku dziecięcego, lubujemy się w urodzinach, dniach dziecka, gwiazdkach i wszystkich innych momentach kiedy możemy coś dostać. Niespodziewane prezenty bywają miłą niespodzianką, o ile są trafione w nasze potrzeby, zainteresowania bądź marzenia.

Różne bywają zwyczaje w tej mierze. Oczywiście najgorszy jest kociokwik w okresie przedświątecznym kiedy to wszyscy chcą obdarzyć wszystkich czymś co nie będzie potrzebne, docenione etc.

Zajmijmy się na chwilę drugą stroną medalu. Czy dawanie jest fajnie? Przynajmniej dla niektórych na pewno. Nie wszystkim przychodzi to łatwo. A teraz zastanówmy się nad słowami pochodzącymi od Pana Jezusa.

Bardziej błogosławioną rzeczą jest dawać aniżeli brać. Dzieje.Apostolskie. 20:35

Czy to prawda? Czy prawdą jest że dobrą rzeczą jest obdarowywać ludzi, którzy nie są naszymi znajomymi, rodziną czy przyjaciółmi? Jak się z tym czujesz i czy potrafisz się na to zdobyć? Czy też stać się Cie tylko na cyniczne słowa że każdy jest kowalem swojego losu?

Wierzę w to że Boży ludzie są ludźmi hojności i dawania.  Jako pastor jestem dumny z finansowego zaangażowania wielu osób z naszego kościoła w pomoc dla osób które ucierpiały podczas ostatniej powodzi w Bogatyni, to podoba się Bogu.


czwartek, 2 września 2010

Co powiedział Melchior Wańkowicz?

Wygląda na to że przeszedłem swój pierwszy w życiu "writers block". Mam nadzieję że już jestem odblokowany. Chciałbym dziś poruszyć temat przyjaźni. Właśnie odwiedzili nas znajomi, z którymi nie widzieliśmy się trzy lata. Cała horda ludzi w domu. Mnóstwo dodatkowych dzieci wprowadzających dodatkowe zamieszanie w naszym domu. Tego nam było trzeba. Cisza i porządek potrafią byc czasami męczące.

Jednak wygląda że nie każdemu to pasuje. Są ludzie nie nie przyjaźniący się z nikim. Inni potrafią utrzymać dobre relacje ze znajomymi do pierwszej trudnej sytuacji, nie umiejąc jej rozwiązać porzucają znajomych by "przesiąść się na innego konia". Zdarza się że ludzie nie mają gdzie zawiązać przyjaźni. A niektórzy się boją że zostaną "nadużyci" przez tzw. przyjaciół (co w istocie czasami ma miejsce).

Czy warto ryzykować wchodzeniem w bliższe, bezinteresowne relacje z innymi? Czy warto narażać się na zranienie? Zdecydowanie tak.Na pewno przyjaciół powinniśmy dobierać mądrze ale dla mnie osobiście ludzie, o których mogę powiedzieć że są przyjaciółmi stanowią jedną z najwyższych wartości dodanych w moim życiu. Cenię sobie bardzo wysoko tych moich bliskich. Większość ludzi właśnie ostrożnie dobiera ten krąg.

Niesamowite w tym kontekście jest to jak Bóg patrzy na ludzi. Po pierwsze ci którzy zaczynają wierzyć w Boga doświadczają pojednania z nim. Aby być przyjacielem Boga trzeba się z nim pogodzić.


Jeśli bowiem, będąc nieprzyjaciółmi, zostaliśmy pojednani z Bogiem przez śmierć Syna jego, tym bardziej, będąc pojednani, dostąpimy zbawienia przez życie Jego. Rzym. 5:10

To jest głowny powód przyjścia Jezusa aby możliwe było zaprzyjaźnienie. W życiu nie zawsze nawet jeśli nam zależy da się żyć w dobrych realacjach z ludźmi z otoczenia. Chociaż przecież nikt nie lubi funkcjonować w złej atmosferze w miejscu pracy, na uczelni, w rodzinie. Jednak zdarzają się egzemplarze ludzi, którym to się wydaje nie przeszkadzać.

Malchior Wańkowicz genialny polski pisarz i reporter, powiedział że zdecydowanie polską specyfiką jest bezinteresowna zawiść. Nie wiem czy to prawda ale każdemu zdarza się zetknąć z ludźmi wydającymi się być żywą ilustracją do tej tezy.

Przykazanie " a bliźniego miłować jak siebie samego", o ile nie przechodzimy nad nim bez zastanowienia jest potężnym wyzwaniem rzuconym człowiekowi. Boży plan dotyczący wszystkich relacji oparty jest na przyjaźni. Jeśli nie masz przyjaciół, jeśli nie potrafisz utrzymać tego rodzaju więzi na dłużej może warto by się zastanowić co jest nie tak i z kim.

Odnoszac się po raz ostatni do Biblii w tym wpisie chciałbym przytoczyć jeden z najbardziej zdumiewających mnie jej fragmentów.


Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego; lecz nazwałem was przyjaciółmi. Jan. 15:15

To mówi Bóg do swoich dzieci. Fascynujące prawda?